sobota, 23 lipca 2011

ROZDZIAŁ I

…Wierzę, że jest taki czas, kiedy linia życia może zostać przecięta…
…Ja umrę w miejscu, które nie zna mojego imienia…
…Ja umrę w przestrzeni, która nie zna mojej chwały…

DAMASZEK
Dzielnica Bogaczy
1297 rok
XIII w. n.e.
AKKA
1309 rok
XIV w. n.e.

 Jak każdego wieczoru cała rodzina zbiera się przy wspólnym stole by spożyć wieczerzę. Nie modlimy się przed rozpoczęciem jedzenia jak czynią to inne rodziny, gdyż każde z moich rodziców jest innego wyznania. Matka jest chrześcijanką, a ojciec muzułmaninem. Wydawać by sie mogło, że z tegoż powodu w naszym domu są ciągłe sprzeczki, jednak tak nie jest, za to jest spokój i harmonia. Mam dwóch starszych braci Rafiq'a i Razaka oraz siostrę Adhe.  
Tego wieczora jednak nie było tak jak zwykle. Wyczuwałem mocno napiętą atmosferę. Nerwowe zachowanie ojca, który stara sie ukryć swój stan przed nami i rozbiegany wzrok matki. To napięcie było niemalże namacalne.  Trwało to jednak tylko chwilę, gdyż z zewnątrz zaczęły docieraćdo nas hałsy. Po chwili drzwi naszego domu otworzyły się z wielkim impetem i do śrdoka wdarło sięsześciu zbrojnych.  Zaczęli wszystko demolować i wykrzykiwać słowa, których wówczas nie rozumiałem. W całym tym chaosie udało mi się wychwycić ledwie słyszalny szept ojca zanim strażnik uderzył go w głowę do straty przytomności.
- Tego się obawiałem. O Allahu mniej moją rodzinę w swej opiece…
Potem wszystko działo się szybko. Strażnicy dosłownie wywlekli moją matkę i braci na zewnątrz, natomiast jeden ze strażników zdarł z mojej siostry ubranie i zaciągnął w kąt. Słyszałem tylko jej krzyk to trwało chwile potem zrobił z nią to samo co inni strażnicy z matką i braćmi. Chyba mnie nawet nie zauważyli. Udało mi się schować za szafę. Dwóch strażników zajęło się służbą. Zabili wszystkich. To co czułem było nie do opisania. Czy ośmioletnie dziecko może czuć aż taką nienawiść? Kiedy strażnicy skończyli wynosić ciała służby, jeden z nich był to chyba dowódca rozpoznałem po tym, że w przeciwieństwie do pozostałych pięciu miał pelerynę i hełm. Podniósł z ziemi nieprzytomnego ojca i zaczął go cucić. Gdy ojciec doszedł do siebie strażnik rzucił go na ścianę i przystawił mu nóż do gardła
- Mów gdzie ukryłeś księgę Tahimie! Bo inaczej ty i twoja rodzina pożałujecie tego! -  dowódca zaczął wygrażać mojemu ojcu.
- Już mówiłem, że nie wiem nic o żadnej księdze. Musicie mi uwierzyć. Na pewno mnie z kimś mylicie. Błagam możecie zrobić ze mną co chcecie, ale zostawcie moją żonę i dzieci w spokoju. – ojciec był zrozpaczony.
- Przestań bredzić! Tylko ty miałeś dostęp tego dnia do biblioteki Abu'l Nuqoud’a .
- Naprawdę nic nie wiem o żadnej księdze. Na oczy jej nie widziałem.
- Moja cierpliwość sie skończyła. Jeszcze dziś ty i twoja rodzina zawiśniecie na placu głównym przed świątynią.
- NIEEEEEEEEEEEE!!! Oszczędźcie moja rodzinę panie zlitujcie się… - więcej już nie usłyszałem gdyż strażnik wyrzucił mego ojca na dwór.
Po tym zajściu przez parę minut siedziałem w otępieniu. Po prostu to nie mogło się zdarzyć. Mój ojciec był zwykłym bibliotekarzem czym on im zawinił. Nie miałem czasu na myślenie. Musiałem cos zrobić, ale co mogę zrobić. Ja? Ośmioletni chłopiec. Jednak nie zastanawiając sie dłużej pobiegłem za strażnikami prowadzącymi moja rodzinę na stryczek. 
Po dosyć sporym dystansie dobiegłem do tego przeklętego miejsca. Po drodze zgubiłem oddział, ale wiedziałem gdzie znajduje się ten plac. Po dotarciu na miejsce przed szubienicą stały już tłumy zadziwiające jest doprawdy to jak wieści szybko się rozchodzą , natomiast na podium stała moja rodzina. Dowódca wygłaszał akt oskarżenia nie słuchałem, skupiałem się na tym aby przedrzeć się przez tłumy. Nie miałem pojęcia co chcę zrobić. Biegłem targany nienawiścią, chciałem dopaść tego dowódcę i go zabić. Osiem lat i chęć zabicia, nienawiść. Zawsze byłem inny. Nigdy nie użalałem się nad sobą, nie płakałem z powodu stłuczonego kolana, czy nie powodzenia budowy zamku z piasku. Nie ja nie…
Już nie daleko. Jeszcze tylko trochę. Kawałek… i nagle kat pociągnął za dźwignię, zapadnia się otworzyła i nastąpił koniec. Umarli. Odeszli.
- NIEEEE!!! – usłyszałem krzyk. Ktoś krzyczał. Nie to ja krzyczałem.
W akcie desperacji wbiegłem na podest. Usłyszałem. –Brać go! – to był dowódca. Nie przejmowałem się strażnikami.  Biegłem wprost na dowódcę. Zatrzymałem się parę kroków przed nim. Posłałem mu pełne nienawiści spojrzenie. Tylko szyderczo się uśmiechnął poczym wyjął miecz i zamachnął się na mnie. Sam nie wiem jak to zrobiłem. Wykonałem unik w bok i w momencie kiedy jego miecz wbił się w deski podium ja sięgnąłem po sztylet u jego pasa i wbiłem mu go w nieosłonięty kark. Padł martwy. Trwało to zaledwie ułamek sekundy. Gdy wyjąłem sztylet z jego karku była na nim krew. Przeraziłem się i obiecałem sobie, że już nigdy więcej nikogo nie zabiję. Jednak miałem sie przekonać, że krew zawsze pozostaje na ostrzu. Gdy się otrząsnąłem z szoku zorientowałem się, iż zapadała cisza a strażnicy stoją wryci. Popatrzyłem na nich poczym zacząłem uciekać. Po chwili i oni ruszyli za mną. Uciekałem ciasnymi uliczkami Damaszku. Oddech zaczął  mi świszczeć . Nie miałem sił. Potknąłem się o coś. Upadłem. Próbowałem się podnieść, lecz zabrakło mi sił. Znów krzyk. Znów ja krzyczałem… Pośród tego krzyku usłyszałem głos…
- Na Boga Maliku obudź się! To tylko sen. Znów ci się to przyśniło. Do cholery obudź się. - Dostałem w twarz. Otworzyłem oczy. Przed swoją twarzą zobaczyłem twarz pięćdziesięcO paroletniego  mężczyzny. To Caedes.  Podniosłem się i rozejrzałem. Ciemne ciasne pomieszczenie. W kącie dało się słyszeć piski szczurów. Odór stęchlizny uderzył mi w nozdrza. Tak zgadza się,  dalej znajdowałem się w tej zgniłej celi.  Od tamtych zdarzeń w Damaszku minęło 12 lat. Dużo się przez ten czas wydarzyło . Jednak to nie czas na rozmyślanie o tym. Caedes. Mój współlokator. Był tu przede mną. Templariusz a raczej renegat dostał wyrok śmierci za głoszenie herezji przeciw zakonowi. W szczegóły nie wnikałem. Za 14 dni ma wykonanie wyroku. Stryczek. Jak ja nienawidzę szubienic.  Zdążyłem polubić tego starca.
- Zakładam, że znów ci się przyśnił ten koszmar z dzieciństwa. Męczysz się z tym odkąd tu jesteś. Rozumiem to. To naprawdę straszne patrzeć na śmierć swoich rodziców. I w dodatku w wieku zaledwie ośmiu lat zabić. I to nie byle kogo. Samego dowódcę. – Caedesowi już pierwszego dnia zaraz po moim krzyku przez sen opowiedziałem to wydarzenie sprzed lat.  – Dobrze się czujesz Maliku?
- Trochę głowa mnie boli, ale po za tym wszystko dobrze.
- To w takim razie ja teraz się położę. – Caedes zajął moje miejsce. Cela jest tak ciasna, że musimy spać na zmianę. Gdy jeden śpi drugi musi siedzieć z podkulonymi nogami w kącie.
Z tego co mi wiadomo Caedes trafił tu cztery lata przede mną. Nie wyobrażam sobie czekania na śmierć tyle czasu. To nie ludzkie. Lepiej zginąć od razu. No cóż, ale im właśnie o to chodziło.
Za co ja tu siedzę? Chyba za wszystko po trochu. Za dużo by mówić, bo jak już wspominałem przez te 12 lat sporo się wydarzyło… Wkrótce ma wydarzyć się jeszcze więcej… (ale o tym na razie nie wiem XD).

6 komentarzy:

  1. Świetnie przedstawiłaś okrutny los, który spotkał tego chłopca, a ja już gryzę paznokcie, kiedy będzie kolejna część opowieści i jej dalsze losy Vinci.. :)

    Sumując, perfect master! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. No i wspaniały rozdział. Tyle tutaj akcji,że aż nie mogłam oderwać oczu od monitora,bo tyle się działo. Na prawdę podoba mi się twój sposób pisania - łatwe słownictwo, w dodatku tak przyjem,nie się czyta. Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaaa .. jakie to jest wciągające .. jaka akcja .. jaka fabuła .. : o
    Zazdroszczę !
    Pozdrawiam Caroline ;) !

    OdpowiedzUsuń
  4. Spoglądam w otchłanie Twego tekstu i co widzę..? Sporą różnicę pomiędzy tymi ładnymi zdaniami rozpoczynającymi rozdział, a dalszym opowiadactwem. I tu zatrzymam się na dłużej. Kiedy tak się wszystko opowiada jednym tchem ( pobiegłem, uciekłem, zabili, zgwałcili, zjadłem, zasnąłem )to brzmi to nieprofesjonalnie i mało dynamicznie. A kiedy by to opisać, pokazać, jak się męczy, gdy biegnie, jak leje się krew, gdy zabijają i jak ocierają się o ścianę, gdy gwałcą. To nadaje tempa tekstowi, wciąga, fascynuje. No i jak to brzmi! Więc może wartałoby się zastanowić nad sposobem opowiadania swojej historii ;)
    Jeśli chodzi o fabułę i ciekawostki takie tam, to jestem pod wrażeniem detali. Ta cela wydaje się być całkiem wiarygodna, naprawdę.
    Dobra, lecę zobaczyć, jak tam to idzie Ci w następnym rozdziale ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chociaż jedna osoba postanowiła wytknąć mi błędy. Dziękuję Ci za to i następny razem postaram się zastosować do twoich rad. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie opisane przeżycia chłopca. Wszystko fajnie. Bardzo wciąga fabuła. Będę czytał dalej :D

    OdpowiedzUsuń